niedziela, 13 września 2015

JAKIE TO NASZE CHRZEŚCIJAŃSTWO

  Do poniższego wpisu nakłoniły mnie refleksje po wysłuchaniu dzisiejszego, drugiego czytania, z Listu Świętego Jakuba Apostoła, który to fragment pozwolę sobie zacytować: "Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta, a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała, to na co to się przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków..."

Myślę o tym czytaniu w kontekście zgiełku jaki towarzyszy problemowi przyjęcia uchodźców z państw o kulturze arabskiej, ludzi wyznających Islam. Słyszę zewsząd przypuszczenia, że ci ludzie nie zasymilują się tutaj, że będą tworzyć swoje własne, pozamykane enklawy które staną się rozsadnikami terroryzmu i praw opartych na Szariacie. Słyszę przypuszczenia, że pośród wielu uchodźców wymagających pomocy, przybędą również terroryści chcący zginąć za Allacha właśnie tutaj, w Polsce. Słyszę, że nas Polaków, chrześcijan, nie stać - w sensie materialnym - na wspomożenie tych ludzi. I myślę sobie, że chrześcijanin nie tylko z nazwy ale i z czynów, nigdy nie posłużyłby się taką właśnie argumentacją. Chrześcijanin czynu, bez nuty wątpliwości przygarnie każdego, kogo uzasadniony strach przed śmiercią podczas wojny zagna aż tutaj, w centrum chrześcijańskiej Europy. Udzieli schronienia, choćby krótkiego. Nakarmi i napoi. Wysłucha i postara się doradzić. Choćby na tyle, na ile go stać, bo nikt, nikt nie jest na tyle ubogi by nie przełamał się ostatnim kawałkiem chleba, by nie przyniósł wody, by nagle ogłuchł na historię drugiego ubogiego! Choćby więc tylko talerz zupy, choćby tylko ta przykusa już kurtka, choćby ten kącik w pokoju, a to wszystko to przecież tak nie wiele, tak mało, niby nic... Lecz ile to znaczy dla obdarowanego, jakie wytchnienie mu to przyniesie, a może i nadziei odrobinę.

Zastanówcie się więc, kochani, kim Wy tak naprawdę jesteście? Czy chrześcijanami z Mszy niedzielnej, czy chrześcijanami z codziennych, skromnych nawet, uczynków? Pomyślcie o tym, jak potraktują Was ludzie stamtąd, dokąd uciekać będziecie w dniach, w których przez nasz kraj przetoczy się wojna. A wątpliwości co do zbrodniczych zapędów terrorystów pozostawcie może tym, którzy z racji swojej służby zdolni są wynajdywać takie indywidua. Sprawnie wybiorą plewy z ziaren. Pozwolą tu zostać tylko tym, którzy chcą żyć w pokoju bez strachu o własne życie. Szariat natomiast, by rozszerzać swe wpływy, musi wzrastać na niezwykle podatnym gruncie. A o taki grunt wśród nas, Polaków - jak sami przyznacie - bardzo trudno...

Pamiętajcie: Chrystus wątpliwości nie miał. Czynił dobro nawet wtedy, gdy już wiedział co Go w zamian czeka...